Nie wygraliśmy bez trzech podstawowych piłkarzy

Chełminianka Chełmno nie powiększyła swojego dorobku punktowego po wyjazdowym spotkaniu z Naprzodem Jabłonowo Pomorskie, w którym górą byli gospodarze, wygrywając z chełmnianami 2:1 (1:0).

CHEŁMINIANKA: Kawała – Majorek, Pawski, Murawski, Orlicki [żk], Baranowski, Marks (K), Grzelecki, Rogulski (71 Śmigielski), Nalaskowski, Ernest.

W barwach Naprzodu Jabłonowo Pomorskie zagrał Kamil Urbański – były obrońca Chełminianki Chełmno. To beniaminek IV ligi, który przed meczem odebrał puchar za awans, wszedł lepiej w tę rywalizację. Grzegorz Bała kwadrans po rozpoczęciu gry strzelił pozornie niegroźnie z dystansu, lecz niestety Mateusz Kawała skapitulował i tym samym przeciwnik chełmnian wyszedł na prowadzenie. Następnie przed upływem 30. minuty popularny „Bałer” nie wykorzystał bardzo dobrej okazji bramkowej w sytuacji sam na sam z Kawałą.

Po zmianie stron Valentin Dah skierował piłkę do siatki, ale arbiter odgwizdał faul na bramkarzu Chełminianki. Chwilę po tym Naprzód znowu miał „setkę”, jednakże ponownie szczęście dopisało klubowi z „miasta zakochanych”. W 57. minucie w zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do Oskara Nalaskowskiego, lecz zawodnik z Bydgoszczy uderzył futbolówkę prosto w ręce golkipera z Jabłonowa Pomorskiego. W odpowiedzi Naprzód strzelił bramkę na 2:0. Powracający do gry Dariusz Pawski popełnił fatalny błąd, podając piłkę do Valentina Daha, który skorzystał z prezentu sprawionego przez doświadczonego obrońcę Chełminianki.

W 71. minucie meczu po uderzeniu z dystansu kontaktowe trafienie zaliczył Wojciech Ernest. Po tym chełmnianie próbowali doprowadzić do wyrównania, lecz ich próby nie zakończyły się powodzeniem. Obiektywnie z przebiegu całej rywalizacji Naprzód Jabłonowo Pomorskie zasłużenie wygrał z Chełminianką Chełmno. W spotkaniu tych ekip z przyczyn niezależnych od siebie nie mogli zagrać Piotr Kaczkowski, Dawid Piasecki i Dawid Szpankiewicz, którzy powinni być już dostępni w następnym meczu ligowym Chełminianki Chełmno z Włocłavią Włocławek.